Góry były istotnym punktem naszej podróży do Bułgarii. Pomysł, żeby zwiedzić tę część Półwyspu Bałkańskiego pojawił się jakieś dwa lata temu. Początkowo podchodziłam do niego dość sceptycznie. Zupełnie nie spodziewałam się, że bułgarskie wybrzeże, Nesebyr (relacja w tym poście), Sofia i Warna zachwycą mnie tak bardzo. Podczas rozmowy o tym, dlaczego niespecjalnie interesuje mnie ten kierunek, mąż rzucił: „Sprawdź, jakie tam są piękne góry, na pewno zmienisz zdanie i będziesz chciała się tam wybrać.” Z ciekawości zaczęłam przeglądać różne strony i szybko okazało się, że Bułgaria naprawdę górami stoi. Spośród wszystkich pasm najbardziej zachwycił mnie na zdjęciach właśnie Piryn.
W tym roku wybraliśmy więc Bułgarię, a plan na ten odcinek trasy wydawał się wręcz oczywisty: najpierw zwiedzamy Sofię, a następnego dnia o świcie ruszamy do Banska - miasta leżącego u podnóża gór Piryn. Stamtąd mamy zamiar udać się na jeden ze szlaków prowadzących na Wichren (2914 m n.p.m.) - najwyższy szczyt Pirynu, drugi co do wysokości w całej Bułgarii i trzeci na Półwyspie Bałkańskim.
Widok na Wichren z przełęczy Premkata
Północna ściana Wichrenu prezentuje się spektakularnie. To masywna, niemal pionowa skalna ściana, która wyrasta ponad liczne rumowiska. W zacienionych zagłębieniach przez większą część roku utrzymują się płaty starego śniegu.
Startujemy spod Schroniska Wichren. Początkowo wędrujemy po prostu pod górę. Mimo upału wszystko przebiega dość sprawnie, a widoki robią się coraz ciekawsze. Docieramy do przełęczy Premkata, jest nieco chłodniej, co jest dla nas i czekolady w plecaku wybawieniem.
W tym miejscu szlak zaczyna nabierać typowo wysokogórskiego charakteru - robi się bardziej skalisty, stromy, a miejscami pojawiają się spore ekspozycje. To właśnie od tego momentu czujemy największą ekscytację i solidny zastrzyk adrenaliny.
Docieramy na wierzchołek Wichren, z którego możemy podziwiać m.in. Kuteło, grań Konczeto i Banski Suchodoł.
Rozpościerające się dookoła panoramy zapierają dech w piersiach. My delektujemy się gorącą kawą z termosu i gorzką czekoladą (która dotarła na szczyt w odpowiedniej konsystencji). Staramy się chłonąć każdą chwilę. Jest idealnie. Po jakimś czasie ruszamy w dół tym samym szlakiem.
Jeszcze jedno spojrzenie na tą imponującą ścianę skalną. Już wiem, że Wichren i cały Piryn wkradły się w moje myśli i zostaną tam na długo.
























